Kiedy jestem zmęczona, zaczynam zagłębiać się w walkę, która nie ma sensu i odwraca moją uwagę od celu. Postanowiłam, że nie będę walczyć sama. Znużona otaczającym mnie światem, usiadłam w zaciszu mojego domu, żeby czytać Biblię. Słowo Boże pomogło mi skonfrontować się z tym, co w moim życiu chcę ominąć. Tu mam na myśli moją osobistą Samarię. Bóg doskonale wie na co nie jesteśmy jeszcze gotowi, dlatego czasami pozwala nam chodzić dłuższymi drogami. Jednak myślę, że nawet sam Bóg był już zmęczony moim błądzeniem, więc postanowił przeprowadzić mnie przez moją życiową Samarię. W tym celu posłużył się czwartym rozdziałem Ewangelii według św. Jana. Pod wpływem słów Jezusa przy studni, udałam się do konfesjonału po sześciomiesięcznej przerwie. Następnie kierowana fragmentem z moich czwartkowych medytacji przed Najświętszym Sakramentem, postanowiłam zastanowić się nad tym, jak Bóg poprzez wspólnotę chrześcijańską może zapewnić mi wszystko o czym marzyłam, a nie doświadczyłam w rodzinie. Tym razem przyszedł mi z pomocą Internet. Ze strony internetowej Zgromadzenia Sióstr Służebniczek dowiedziałam się o rekolekcjach rozeznania powołania.
Jak zwykle próbowałam kontrolować niektóre aspekty mojej podróży, ale Bóg zadbał o wszystko. Mimo dręczących mnie myśli, czułam Jego obecność. Kiedy wysiadłam z pociągu, mój wzrok skierowałam na kaplicę, której będąc w Częstochowie nigdy wcześniej nie zauważyłam. Wiedziona ciekawością, zajrzałam do środka. Tam powitał mnie obraz Jezusa Miłosiernego, Faustyny Kowalskiej oraz wizerunek Maryi. Po czasie spędzonym w kaplicy udałam się na Jasną Górę, żeby przywitać się z Matką Bożą. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy podczas Mszy św. usłyszałam, że dzień mojego pojawienia się na Jasnej Górze jest dniem, w którym Kościół wspomina Matkę Bożą Szkaplerzną. Poczułam, że Maryja mnie do siebie przygarnęła, mimo że dawno ją od siebie odsunęłam. Od tej pory wiem, że nie będę nosić szkaplerza bezmyślnie.
Na Jasnej Górze straciłam poczucie czasu, stąd miałam go niewiele na to, żeby dotrzeć na miejsce. Jednak „wujek Google” nie zawiódł i do domu Sióstr trafiłam punktualnie. Od progu powitały mnie ciepło i radość. Śmiało mogę napisać, że poczułam się jak w domu.
Ojciec Mihovil, który głosił konferencje podczas rekolekcji, okazał się kolejnym znakiem na to, że Bóg o mnie nie zapomniał i wciąż mnie kocha. Każde Jego słowo trafiało do mnie jak ziarno na żyzny grunt.
Spotkania z uczestniczkami rekolekcji były dla mnie owocnym świadectwem. Wszystkie rozmowy, spojrzenia oraz małe gesty pozostaną w mojej pamięci na zawsze.
Pod koniec pierwszego dnia napisałam w moim notatniku:
„Zastanawiam się co będzie jutro… Jedno wiem na pewno, mam doświadczyć tego miejsca i będzie to lekcja ogromnej miłości”.
Notatkę uzupełniłam słowami:
„Ślepy przejrzy, a niemy przemówi, bo miłość Pana dopełni, to co niemożliwe. Amen”.
Cytat ten towarzyszył mi przy spokojnym zasypianiu.
Pozwólcie, że cała reszta pozostanie tajemnicą między mną a Panem Bogiem.
P.S. Myślę, że moje świadectwo jest wystarczającym dowodem na to, że człowiek znużony nie jest słaby. Czasami warto się zatrzymać i zwrócić uwagę na to przy jakiej studni się siedzi. Bóg łatwo może zweryfikować nasze pragnienia i wskazać nam nasz cel – MIŁOŚĆ! Czy dasz mu szansę?
Uczestniczka rekolekcji w Częstochowie