W bazylice Świętogórskiej w Gostyniu, w sobotni wieczór 2 października 2021 r., odbył się XVI Festiwal Muzyki Oratoryjnej Musica Sacromontana, który był dedykowany bł. Edmundowi Bojanowskiemu z okazji 150. rocznicy śmierci. Dlatego też miłe było zaproszenie Organizatorów skierowane do duchowych córek bł. Edmunda i współpraca w przygotowaniu filmowych pozdrowień z naszej posługi w Boliwii i Danii.
Z wdzięcznością za pamięć o nas, służebniczkach, zamieszczamy wprowadzenia, w których ks. Jakub Przybylski COr, dyrektor festiwalu, prezentuje rozległą panoramę muzycznej „uczty” i słowem wspaniale przybliża to wydarzenie także dla tych, którzy nie mogli być na miejscu, by „poczuć rytm bicia serca błogosławionego Pana Edmunda i usłyszeć muzykę z jego czasów”.
Część I – trzy piosnki dla Ochronek
Szanowni Państwo! Drogie Siostry Służebniczki!
Dzisiejszy koncert dedykujemy bł. Edmundowi Bojanowskiemu. Kim był ten niezwykły człowiek, który rodził się w pobliskim Grabonogu 14 listopada 1814 roku, zmarł, 150 lat temu, 7 sierpnia 1871 roku w Górce Duchownej. Choć nie był muzykiem, pozwolę sobie na takie porównanie, jego serce było podobne do Ignacego Jana Paderewskiego, który w czasach zaborów był nieformalnym ambasadorem Polski i przekonał prezydenta Stanów Zjednoczonych Woodrowa Wilson, aby niepodległość Polski wpisać do Traktatu Wersalskiego, choć Bojanowski nie był człowiekiem sceny i żył kilkadziesiąt lat wcześniej, podobny był do Artura Rubinsteina, który 25 kwietnia 1945 w San Francisco w czasie gali inauguracyjnej ONZ zauważywszy, że nie ma tam polskiej flagi kazał wszystkim wstać i zagrał nasz hymn państwowy.
Edmund Bojanowski był świętym Kościoła Katolickiego i takim samym mężem stanu. Kochał Boga i kochał Polskę. Był człowiekiem szerokich horyzontów, tłumaczem, znawcą literatury i miłośnikiem ojczystej kultury. Studiował we Wrocławiu i w Berlinie. Świat stał przed nim otworem wieloma możliwościami kariery, ale on w czasie zaborów wybrał, że będzie ambasadorem polskiej sprawy tu na Ziemi Gostyńskiej i w Wielkopolsce. Włączył się w prace Kasyna Gostyńskiego, zakładał czytelnie ludowe, w czasie epidemii cholery 1849 roku, powołując Instytut, zajął się pielęgnowaniem chorych, założył sierociniec, a rok później powstała pierwsza ochronka w pobliskim Podrzeczu. Właśnie ochronki dla wiejskich dzieci i Siostry Służebniczki – nowe żeńskie zgromadzenie zakonne powołanego do pracy wśród dzieci – to były w XIX wieku takie ambasady polskości w czasie zaborów. Dzieci otrzymywały tam opiekę i wychowanie – integralną edukację: ogólną, religijną, rodzinną i patriotyczną, a nawet ekologiczną. W wychowawczej pracy z dziećmi wykorzystywał muzykę – która bawiąc miała uczyć. Choć był słabego zdrowia, siłę do pracy czerpał z codziennej modlitwy i codziennej Eucharystii. Kiedy z jakiegoś powodu nie mógł być na Mszy św., mawiał, że nawet codzienna praca mu się nie klei.
Kochał Polskę, żył Polską, wiedział, że Polska przetrwa jeśli będzie zakorzeniona w sercach dzieci. Wyobrażam sobie, że marzył o tym, aby Polska była wielka i żeby o Polsce jako kraju katolickim mówiono na całym świecie. Pewnie marzył, żeby jego Siostry Służebniczki były ambasadorkami Polski i Ewangelii w każdym zakątku ziemi.
Dzisiejszy koncert ma nam przybliżyć ducha tamtych czasów, mamy poczuć rytm bicia serca błogosławionego Pana Edmunda. Usłyszymy muzykę z jego czasów i będzie również świadectwo spełnienia jego marzeń – filmowe pozdrowienia z ochronek, które siostry służebniczki jak się okazuje prowadzą dziś nie tylko w liczbie ponad stu w Polsce, ale także między innymi w Boliwii, Kanadzie, Kazachstanie i w Danii – z którymi się za chwilę połączymy.
Koncert otworzył telemost z Boliwią, a następnie trzy piosnki z ochronek wiejskich w aranżacji Tomasza Radziwonowicza. Wykonała je Kapela Świętogórska, a partię solową zaśpiewała dwunastoletnia Julia Stachowiak ze Śremu.
Część II – muzyka salonowa
W drugiej części koncertu opuszczamy wiejskie ochronki i udajemy się wraz z Edmundem Bojanowskim do jego przyjaciela na Świętą Górę. Pukamy do klasztornych drzwi, a tam wita nas Maksymilian Koperski. Znany w całej okolicy muzyk i kompozytor, brat Franciszka i Mikołaja, też sławnych muzyków. Edmund odwiedzał Koperskiego wiele razy i prosił go o pomoc w zebraniu piosnek dla dzieci, ale nie tylko. Kompozytor chętnie dawał koncerty dobroczynne i uczył dzieci śpiewu. Pod datą 29 listopada 1856 w swym dzienniku Edmund Bojanowski zanotował:
W nocy śnieg na kilka cali przypadł. Rano wypogodziło się. Poszedłem do kościoła, stamtąd do Instytutu. W klasztorze uprosiłem p. Koperskiego o dawanie lekcji śpiewu sierotom przed Gwiazdką. Powiadał mi z zapałem o swym zamiarze dania w tym czasie koncertu na ubogich gostyńskich, a mianowicie na dzieci Ochrony tamtejszej.
Te koncerty charytatywne odbywały się w różnych salach Gostynia, najczęściej w Kasynie Gostyńskim lub w tam gdzie mieszkali muzycy, w tak zwanym Nadolniku pod Świętą Górą. Pewnie była to muzyka świecka, taneczna, radosna, otwierająca serca na gostyńskich ubogich i potrzebujących. Do niesienia dobroci wszystkim wokół zachęcał bowiem Bojanowski mówiąc często: „Każda dobra dusza jest jako ta świeca, która sama się spala, a innym przyświeca”.
I taką muzykę za chwile usłyszymy. Będzie to pięć ulubionych tańców na fortepian Maksymiliana Koperskiego, które zapewne nie raz słyszał Edmund Bojanowski. Tańce, które ukazały się drukiem w XIX wieku, te nie zachowały się na Świętej Górze. Cudem jakimś przez lata przechowywała je Pani Latosińska z Borku Wielkopolskiego i przekazała je Wojciechowi Czemplikowi. Do dzisiejszego ich prawykonania przygotował je i zaaranżował dla Kapeli Świętogórskiej maestro Tomasz Radziwonowicz.
Znamy utwory liturgiczne Koperskiego, jak np. Missa Solemnis wykonana kilka lat temu na Festiwalu, dzisiaj Koperski w innej odsłonie. Za chwilę przekonamy się, że jego muzyka świecka nie tylko wytrzymuje próbę jej porównania z muzyką kompozytorów europejskich, ale może nawet ją przewyższa. Żeby docenić kunszt kompozytora, usłyszymy także dzieła mistrzów tego samego czasu – Jana Straussa, który przeniesie nas do Filharmonii Wiedeńskiej, Johanesa Brahmsa i nieco młodszego Friza Kreislera.
Ciekawostką muzyczną będzie także wykonanie Marsza Regimentu Poznańskiego Jana Kiszwaltera, który zmarł w 1844 roku zapewne znał Bojanowski. Kiszwaltera łączy z Bojanowskim nie tylko Święta Góra i niepodległościowy duch. Rodzina Kiszwalterów nie tylko brała czynny udział w powstaniu listopadowym, ale także miała młyn w Grabonogu.
Przed nami kilkadziesiąt minut muzyki salonowej, na którą zaprasza nas Edmund Bojanowski i maestro Tomasz Radziwonowicz z Kapelą Świętogórską, i po koncercie też będziemy mieli okazję, jak w tamtych czasach dać serce, wesprzeć 1,5 roczną Zuzię ze Smogorzewa, która dotknięta jest rdzeniowym zanikiem mięśni i walcząc z czasem czeka na terapię. Za Państwa obecność w czasie dzisiejszego muzycznego oratorium, którym dziękujemy Opatrzności Bożej za bł. Edmunda Bojanowskiego i za dar serca dla małej Zuzi Siostry Służebniczki dziękują modlitwą i słodkim upominkiem przed Bazyliką Świętogórską.