W Orenburgu świętowałyśmy jubileusz 25-lecia pracy w Rosji. Mszy świętej w niedzielę, 27 czerwca 2021, przewodniczył bp Klemens Piсkiel, ordynariusz diecezji saratowskiej. Ze względu na ograniczenia podróży zagranicznych wielu zaproszonych gości nie mogło przybyć na to świętowanie. Z naszego Zgromadzenia w uroczystości wzięła udział s. Tereza Obolevich, radna generalna i s. Maryia Shamovich.
Ze Zgromadzenia Redemptorystów był obecny o. Grzegorz Ruksztełło CSsR (mający także obywatelstwo rosyjskie), pierwszy proboszcz orenburgskiej parafii, na zaproszenie którego pierwsze nasze siostry przyjechały do Rosji 29 czerwca 1996 r. Wieczorem dołączył jeszcze o. Waldemar i siostry nazaretanki z najbliższej sąsiadującej parafii, odległej tylko o 240 km od Orenburga.
Po zakończonej liturgii Eucharystii s. Tereza odczytała okolicznościowy list od naszej Matki Generalnej Maksymilli, która nie mogła przyjechać ze względu na ograniczenia związane z pandemią. Potem obejrzeliśmy jeszcze prezentację multimedialną o początkach placówki w Orenburgu i posłudze sióstr. Dzieci ze świetlicy prowadzonej przez s. Oxanę miały krótki program artystyczny, po którym zarówno goście jak i parafianie zostali zaproszeni na wspólny obiad i dalsze świętowanie.
Wprawdzie 25 lat to niezbyt długi okres, ale jest co wspominać. Początki jak zwykle nie były łatwe… Siostry najpierw mieszkały w wynajętych mieszkaniach, później został zakupiony dom, któremu daleko było do europejskich standardów. Ważne jednak, że było miejsce na kaplicę i stałe miejsce dla zamieszkania. Z czasem wybudowano nowy dom i powstała druga placówka w Samarze.
Tym, co najbardziej przekonywało siostry, że warto było przyjechać do Rosji, to pragnienie Boga, zwłaszcza wśród katolików, którzy ze względu na polityczną sytuację byli pozbawieni opieki duszpasterskiej. W oddalonym punkcie, ponad sto kilometrów od Orenburga, mieszkało kilka rodzin pochodzenia polskiego, potomków zesłańców. W jednym z domów była odprawiana Msza św. I chociaż sprzęt liturgiczny zawsze był przywożony z parafii, pani Maria na stole, który służył za ołtarz, stawiała stary, drewniany krzyżyk. Wcześniej zawsze go ucałowała i z pietyzmem spoglądała na niego. Kiedyś w rozmowie opowiedziała, dlaczego on jest dla nich tak ważny. Kiedy musieli opuszczać dom rodzinny na Ukrainie, niewiele zdołali ze sobą zabrać, ale babcia o krzyżyku nie zapomniała. Już w Kazachstanie, gdy p. Maria i jej rodzeństwo byli mali, przy zasłoniętych oknach babcia starała się przekazać im podstawy wiary i nauczyć modlitwy. Przed śmiercią, mając wielkie pragnienie pojednania się z Bogiem, zwoła całą swoją rodzinę. Trzymając w dłoniach właśnie ten krzyżyk głośno zaczęła swoją wyjątkową „spowiedź”: Panie Jezu, Ty wiesz jak bardzo chciałabym, żeby był tutaj kapłan. Niestety nie ma go. Ale jesteś Ty i ten krzyżyk przypomina mi o Twojej obecności. I wspominając swoje przewinienia, wypowiedziała je wobec swoich najbliższych. Dla nich to świadectwo wiary było najbardziej przekonującym dowodem na istnienie Boga.
Często takie sytuacje jak ta na nowo wzmacniają motywację i chęć służenia tym, do których siostry są posłane. I nie przeszkadza zbytnio to, że nie ma pełnych klas uczniów na katechizacji (zresztą katecheza i tak odbywa się przy kościele lub w miejscach dojazdowych), ani też, że na Mszy św. niedzielnej niekiedy jest garstka ludzi. Dla wielu jesteśmy dowodem na to, że Pan Bóg o nich nie zapomniał. I to wystarcza.
s. Marta Sroka