Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny (Łk 6, 36).
Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40).
Bł. Edmundzie, miłowałeś Boga i miłowałeś człowieka. Twoja miłość do ludzi, która odznaczała się heroicznymi czynami, zrodziła się z głębokiego zjednoczenia z Bogiem przez modlitwę. To dzięki niej Twoje życie stało się nieustanną służbą człowiekowi potrzebującemu, sprawy Boże były dla Ciebie równocześnie sprawami ludzkimi, a miłość Boga — miłością człowieka (por. Audiencja papieska dla sióstr służebniczek 10.06.2000).
Choć Twoje życie było naznaczone cierpieniem, nie szczędziłeś jednak swych wątłych sił, aby nieść pomoc innym cierpiącym i spalałeś się w imię miłości Chrystusa. Całe Twoje życie to jeden wątek miłości, to ciągła pamięć o tym, który cierpi, a zapominanie o sobie, to ustawiczne miłosierdzie.
W Dzienniku zapisałeś:
„Przy piątku odwiedziłem chorych i chcąc im posłużyć starym obyczajem, nakarmiłem jednego bardzo słabego chorego, który sam łyżki utrzymać nie może. Jest to młody robotnik, Niemiec, który o mil kilkadziesiąt przyszedł do Pudliszek do kopania torfu”. (Piątek, 26 sierpnia 1853 r.)
Z serca współczułeś chorym i ubogim i na różne sposoby niosłeś im pomoc, ale też ogromną radością było dla Ciebie widzieć bardzo konkretne zaangażowanie sióstr, które nie szczędziły swoich sił w służbie najbardziej potrzebującym. Wyraziłeś to w liście z 25 kwietnia 1868 r. do siostry Salomei Chmielewskiej w Tarnowie:
„Moja Siostro Salomeo.
Nie umiem Ci opisać, z jaką serdeczną radością odebrałem list Twój z 15 tego miesiąca, że pomimo utrudzenia i pracy, która Wam każdodziennie wszystkie chwile zajmuje, pamiętałaś pocieszyć mnie doniesieniem o powodzeniu Waszym. Poprzednio już, 22 marca, otrzymałem wiadomość o Waszym pobycie w Tarnowie, od Matki Przełożonej, która mi wiele szczegółów z listu Twego wypisała i dołączyła nadesłany przez Ciebie przepis, podług którego gotujecie zupy dla Waszych kochanych ubogich. Dziękuję Ci serdecznie za ten przepis, ale jeszcze serdeczniej dziękuję Ci za list, który do mnie osobno napisałaś. Wspominasz, że może żadne Siostrzyczki nie przebyły Świąt tak, jak Wy, ubogo z ubogimi, ale dlatego właśnie tym święciej Święta obchodziłyście, moje Najmilsze Siostrzyczki, bo na posłudze około ubogich, z miłości dla Chrystusa Pana, który uniżył się i wyniszczył dla nas, postać Sługi przyjmując, jak Wasza Reguła zaleca.
Oprócz Was jednak, były tu u nas niektóre Siostry, co podobnie przebyły Święta na miłosiernych posługach przy chorych tyfusowych w powiecie bukowskim w Bukówcu, o kilkanaście mil od Jaszkowa. Jest to Siostra Agnieszka (Zuzanna) Szaflarska, którą znacie dobrze i druga z nią Siostra Wam nie znajoma. Właśnie w Wielki Czwartek przed Świętami wyjechały tam z Jaszkowa i zastały w Bukówcu przeszło 30 chorych na tyfus, których pielęgnowaniem dzień i noc przez całe Święta były zajęte i dotąd jeszcze tam pozostają. Ale Bogu dzięki zdrowe i od czasu ich przybycia tam, jeden tylko chory im umarł. Wkrótce też może powrócą”.
Wzruszający opis miłosiernej posługi sióstr zostawiłeś nam Ojcze Edmundzie także w swoim Dzienniku. Pod datą 22 lipca 1855 r. czytamy:
„Po Mszy Św. godzinkowej widziałem się z Magdaleną i Elżbietą. Pierwszej powinszowałem dzisiejszych imienin. (…) Na wielką moją pociechę opowiedziała o wczorajszej chorej szczegóły, które wczoraj Jagusia przemilczała, ponieważ ona ją wyszukała pierwsza i towarzyszki do pomocy wezwała. Magdalena udała się zaraz do dworu prosić o konie po księdza, ale gdy jej odmówiono, oświadczyła, że będzie musiała nająć we wsi, ale umierającej bez księdza zostawić nie może. To dopiero spowodowało, że się konie we dworze znalazły. Ochroniarki dwie od rana musiały prawie do południa oczyszczać izbę i chorą – w takim nieładzie i nędzy wszystko zastały. (…) Musiały jedno ze swych łóżek przynieść, Jagusia dała swoje prześcieradło, z którego uszyły i zrobiły siennik wygodny, bo chorą na barłogu i na podłodze leżącą zastały. Jagusia także dała dla niej koszulę, choć sama ma tylko kilka i już bardzo lichych. (…) Na przyjęcie księdza z Panem Jezusem narwały co prędzej kwiatów, usłały nimi ścieżkę od samej drogi przez sień i izbę, aż do stolika przy chorej, na którym wśród kwiatów ustawiły świece gromniczne i krzyż z ołtarzyka Ochrony. (…) Ze łzami dowiedziałem się o tych wszystkich szczegółach i z całej duszy dziękowałem moim kochanym dziewczętom za ich – powiem – domyślność serca. (…) Mnie zaś naprowadza to na myśl urządzenia po wioskach jakiegoś bractwa albo religijnego zobowiązania mieszkańców do niesienia pomocy takim opuszczonym chorym”.
Przywołane fragmenty pism to tylko wybrane spośród wielu świadectw o Twojej, Ojcze Edmundzie, wielkiej wrażliwości na ludzką biedę i cierpienie, wobec którego nigdy nie pozostałeś obojętny i także nam, służebniczkom, poleciłeś, abyśmy i dziś chorym, jako Chrystusowi Panu w miłości służyły.
Prosimy Cię nasz Ojcze, wstawiaj się za nami u Boga, byśmy wpatrzone w Twój przykład, śpieszyły z posługą samarytańską do ubogich i chorych troszcząc się o ich potrzeby materialne i duchowe oraz niosąc im ulgę w przeżywanym cierpieniu. Niech nasza siła do ofiarnej i radosnej służby bliźnim zawsze płynie z wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem.
Twemu wstawiennictwu zawierzamy dzieci, ubogich i chorych, cierpiących i płaczących, pogubionych na ścieżkach życia i wszystkich, którzy wierzą w moc modlitwy i proszą o nią.
Intencje…
Litania do bł. Edmunda Bojanowskiego
s. M. Małgorzata Tarasek