Pieśń: Jak paciorki różańca…
Bł. Edmund Bojanowski, urodzony kilka kilometrów od Świętej Góry, stawał się od najmłodszych lat szczególnym sługą Matki Najświętszej. Doświadczając Jej macierzyńskiej miłości przez dar cudownego uzdrowienia związał się szczególnie z tym świętym wzgórzem, gdzie czczona jest Maryja, jako Świętogórska Róża Duchowna. Widocznym znakiem darowanego życia jest srebrne Oko Opatrzności ofiarowane, jako wotum przez rodziców Bojanowskiego. Edmund z rodzinnego Grabonoga niemal każdego dnia udawał się na Świętą Górę. W tym szczególnym miejscu kształtowała się jego maryjna pobożność. To miejsce było nie tylko naznaczone jego modlitwą, ale można powiedzieć, że czuł się tam, jak w rodzinnym domu. Przychodził, aby odpocząć przed Bogiem, aby zatrzymać się od codziennych, często bardzo licznych zadań.
Kochał Matkę Bożą i pragnął, aby Jej macierzyńskiej miłości doświadczali Ci, których spotykał i którym służył. Szczególnie zależało Mu na tym, aby chorzy poznali Maryję i Jej zaufali. Był ich sługą troszcząc się o najuboższych z cierpiących.
W Dzienniku 3 marca 1854 r. czytamy: „Cały dzień najpiękniejsza pogoda. Z rana przymrozek, ku południowi taje i znowu błoto ogromne. – Wstałem przed 6tą. Końmi od sołtysa pojechałem do kaplicy instytutowej na Mszę św. o ¾ na 7mą. Po drodze spotkałem ks. Szułczyńskiego i prosiłem go, czy by nie zechciał mieć dziś Mszy św. w kapliczce na sali chorych, ku czemu powodowało mię najprzód, że dziś jest pierwszy piątek marca, w który to dzień zwykle odprawiana bywa Msza św. u Najświętszej Panny Bolesnej, a jej ołtarz właśnie mamy na sali chorych; po wtóre, że dziś są imieniny naszej biednej sparaliżowanej Kunegundy, której chciałem zrobić przyjemność, aby w tym dniu mogła słuchać Mszy św.; po trzecie dlatego, że mamy właśnie na sali niebezpieczną na tyfus chorą, dla której również byłoby miło być uczestniczką nabożeństwa do Najświętszej Panny Bolesnej, gdy sama na łożu boleści złożona. Ks. Szułczyński chętnie życzeniu memu zadość uczynił”.
Bł. Edmund troszczył się o różnorodne formy kultu Najświętszej Maryi Panny. Przepisywał i rozdawał ułożone do Niej modlitwy. Uczestniczył w nabożeństwach maryjnych oraz z ofiarnością i szczerą miłością pomagał zakładać po wioskach Koła Róż Różańcowych, aby Maryja była nie tylko bardziej znana, ale by inni pragnęli wpatrywać się w Jej przykład i Ją naśladować. Do uroczystości maryjnych przygotowywał się jak do imienin swojej Mamy, szykując serce gotowe do przyjęcia łask, aby przez modlitwę zanieść je potrzebującym.
W Dzienniku, 14 stycznia 1856 roku zapisał: „Pogoda i mały mrozek. Byłem w kościele. Dowiaduję się z zadziwieniem od ks. Hübnera i ks. Stępińskiego, że w naszych usiłowaniach księży Gieburowskiego i Baczyńskiego około zaprowadzenia Żywego Różańca, upatrują coś ubliżającego promotorstwu Różańca w klasztorze i że rozdawanie szkaplerza Niepokalanego Poczęcia za zbyteczne i niewłaściwe, przy istniejącem już bractwie tego Niepokalanego Poczęcia w klasztorze, uważają. Wytłumaczyłem rzecz po prostu, ale widziałem niechęć przeciwko naszej najszczerszej intencji. Niech to Bóg sądzi. Z kościoła wróciłem do domu. Po południu był u mnie Borek aż do wieczora. Dowiaduję się o śmierci Kuleszy, który umarł dziś rano”.
Natomiast 21 września 1854 roku możemy przeczytać: „Wielbi dusza moja Pana. I rozradował się duch mój w Bogu Zbawicielu moim!” Hymn ten od trzech dni odmawiam na dziękczynienie Bogu i Najświętszej Pannie za doznawane w tych dniach pociechy”.
Pieśń: Na Świętej Górze…
Pod okiem Świętogórskiej Róży Duchownej bł. Edmund podejmował małe i wielkie inicjatywy na rzecz lokalnej społeczności Grabonoga i Gostynia. We współpracy z kapłanami docierał z posługą sakramentalną do chorych i umierających. Doświadczając macierzyńskiej miłości Maryi, która zawsze prowadzi do Syna, chciał im pomóc zbliżyć się do Eucharystii..
Ostatnie półtora roku życia bł. Edmund Bojanowski spędził przy Matce Bożej Pocieszenia w Górce Duchownej. Z tym miejscem związany był jednak dużo wcześniej, czyli za sprawą jego przyjaźni z ks. Stanisławem Gieburowskim, który był kiedyś wikarym w rodzinnej parafii Edmunda w Strzelcach Wielkich. Z korespondencji, a przede wszystkim przez danie schronienia Edmundowi na ostatnim etapie jego życia, możemy zobaczyć ich wielką przyjaźń, która oparta była na miłości do Boga i Matki Najświętszej.
Edmund Bojanowski w Dzienniku pod datą 15 stycznia 1870 roku napisał: „Z poczty odebrałem list: (…) od ks. Gieburowskiego z Górki z 14 t.m. Przysyła mi materiały do nowej edycji swej książeczki góreckiej, abym przejrzał i pozmieniał lub pododawał, co będzie potrzebne”.
Z miłości do Matki Bożej bł. Edmund ułożył Godzinki do Najświętszej Maryi Panny Pocieszenia oraz pieśni, m.in. „Przedziwna Matko”, która do dziś jest śpiewana przy odsłonięciu cudownego obrazu.
Bł. Edmundzie, wspomagaj nas w modlitewnej trosce o chorych i ubogich; prowadź nas odważnie do bliźnich, aby nieść im pociechę przez konkretną pomoc, obecność i służbę.
Litania do bł. Edmunda Bojanowskiego
s. M. Katarzyna Szulc