W Litanii oraz modlitwach za przyczyną bł. Edmunda Bojanowskiego można znaleźć piękną paletę określeń Jego osoby, wiele prawd i cnót, charakteryzujących jego życiowe postawy. Patrząc na życie naszego Ojca Założyciela i czytając duchowy Dziennik zachwycam się Jego niezłomną wiarą i zaufaniem Bożej Opatrzności. Spośród wielu cnót naszego Ojca, które pragnę naśladować jest właśnie ta – zaufanie Bożej Opatrzności. To w niej widzę prostą drogę wypełnienia woli Bożej w powołaniu i w misji, jaką powierza mi Zgromadzenie.
Przez całe swoje życie, bł. Edmund szedł drogą wyznaczoną przez Pana, od najmłodszych lat naznaczony był krzyżem cierpienia. Z domu rodzinnego wyniósł silną wiarę i świadomość, że nawet, gdy po ludzku nic nie da się zrobić, to jest Ktoś większy, Ktoś, kto czuwa w swojej Opatrzności i nie zostawia człowieka w biedzie. Błogosławiony Edmund doświadczył cudu uzdrowienia, który jak pieczęć wyrył mu na sercu znamię Bożej miłości i znacząco wpłynął na jego dalsze lata życia.
Nasz Założyciel przez 57 lat swojego życia, do ostatnich chwil ufał Bożej Opatrzności. On żył w świadomości, że cokolwiek się dzieje to, pochodzi od Boga, nawet jeśli jest inaczej niż tego sam pragnął. Wielokrotnie martwił się o przyszłość, brakowało Mu środków, miał różne strapienia i problemy, ale ponad te trudności silniejsza była ufność w Bożą pomoc. Nawet wtedy, gdy było Mu bardzo ciężko, gdy doświadczał samotności czy niezrozumienia – nie tracił pokoju serca i cierpliwie czekał na Bożą interwencję, gdyż był przekonany, że ona nadejdzie. W swoim Dzienniku pisał: „Kogo Bóg ma w Swej Obronie, ten w złej doli nie utonie i Bogu służąc nikt nie umarł z głodu. Módlmy się więc i pracujmy, a Opatrzność Boża jak nie zapomina o biednych ptaszętach, tak i o nas pamiętać raczy.” (Dz. 28.09.1865).
Bł. Edmund zawsze czuł się Bożym dzieckiem i swoje życie złożył w Bożych rękach. Żył w Bożej obecności wypełniając Jego wolę. W dokumencie beatyfikacyjnym czytamy: „Ufny w Bożą Opatrzność, ojciec Edmund nieustannie się do Niej zwracał i otrzymywał wiele łask zarówno dla osobistego życia duchowego, jak i dla innych, szczególnie dla Zgromadzenia Służebniczek…”
Nasz Założyciel nie wątpił w Bożą interwencję zwłaszcza w trudnościach materialnych związanych z powstaniem ochronek. W dzienniku zapisał takie oto słowa: „Niezmiernie mi trudno wydatki przychodzą i nie wiem, jak na to wszystko wystarczę. Ale w Miłosiernej Opatrzności Bożej nadzieja dodaje mi otuchy, że jedynie ku chwale Bożej przedsięwzięte dzieło raczy Jego łaska Najświętsza wspierać i ku szczęśliwemu ustaleniu wprowadzić. Zaledwom te słowa zapisał, a oto już Bóg cudowny w sprawach Opatrzności swojej zesłał mi pomoc swoją świętą! Niespodziewanie odbieram w tej chwili z poczty kartkę na list z 50 talarami. Niech będą dzięki Opatrzności Bożej za ten dar nieoczekiwany.” (Dz. 27.01.1858) W innym miejscu, po odmówieniu pomocy dla ochronek notuje w swoim dzienniku: „Daj Boże, wspieraj nas, kiedy wszyscy opuszczają biedne sieroty! Czuje się jakoby najcięższym kamieniem przywalony, ale w miłosierdziu Bożym nadzieja! Wszak już nieraz usychałem z troski i kłopotu, a oko Opatrzności wejrzało na nas.” (Dz. 24.11.1855).
W dzisiejszym zlaicyzowanym świecie bardzo łatwo utracić wiarę, jeszcze łatwiej pokładać wszystkie nadzieje i wartość w sobie, w swoim wysiłku, intelekcie czy dobrach materialnych. Współcześnie człowiek staje się bóstwem dla samego siebie albo dla otaczającego go środowiska. Zamiast budować relację z Bogiem i bliźnimi izoluje się, a nawet w codziennym zabieganiu traci sens życia. Dzisiaj to ludzie chcą decydować o życiu i śmierci niewinnych i chorych osób. Zamiast ufać Bogu, ufają sobie i technice, której postęp w dzisiejszych czasach już ciężko dogonić.
Właśnie w takim świecie żyję i tutaj chcę realizować Boże powołanie. Pragnę żyć konsekracją zakonną na wzór pierwszych Służebniczek, które z pomocą bł. Edmunda formował sam Jezus. Dlatego chcę uczyć się od Ojca Założyciela wiary i postawy ogromnego zaufania Panu Bogu na dobre i na złe, w tym, co rozumiem, ale i w tym, czego nie umiem przyjąć. Chcę tak jak On, złożyć swoje życie w rękach Dobrego Boga i nigdy nie zapominać, że jestem Jego dzieckiem, a przecież On: „nigdy nie zapomni o mnie” (por. Iz 49, 15). Pragnę tak jak nasz Ojciec, ufać bardziej Bogu niż ludziom, chcę bardziej pytać Boga o to co przede mną i Jemu składać swoje troski i niepokoje. Chcę za bł. Edmundem mówić każdego dnia: „Miłosierdzie Boskie na wszystkim co nas tylko dotyka na ziemi, miłosierdzie Boskie we wszystkich darach i stratach, miłosierdzie Jego gdy nam użycza dóbr doczesnych, miłosierdzie gdy nam onych odmawia, miłosierdzie gdy nam łzy wyciska lub one nam ociera. Bo to zawsze ten sam Ojciec najdobrotliwszy, którego oko ciągle na nas spoczywa, którego mądrość nas strzeże, którego miłość nas prowadzi…” (Epopeja Miłosierdzia Bożego).
Błogosławiony Ojcze Edmundzie, dziękuję Ci za Twoją niezłomną wiarę, za Twoje zaufanie Bogu w każdych okolicznościach życia, za Twój heroizm. Proszę Cię pokornie, wyproś mi u Boga łaskę wiary i ufności, abym każdego dnia umiała złożyć wszystkie sprawy, zadania, osoby, myśli i pragnienia w Bogu, moim Panu i najlepszym Ojcu. Wstawiaj się za mną, abym zaufała bezgranicznie Opatrzności Bożej i nie chciała żyć po swojemu, według własnych scenariuszy i koncepcji, abym „nie żyła już dla siebie, ale dla Tego, który dla mnie umarł i zmartwychwstał” (por. Rytuał).
s. M. Magdalena Malinowska