Słowa tej pieśni są moimi najwcześniejszymi wspomnieniami z dzieciństwa o osobie św. Józefa. Zapadły mi bardzo głęboko w serce i w pamięć. Zawsze jednak odnosiłam je do uroczystości pogrzebowych, ponieważ wiele razy, jako małe dziecko słyszałam jak tę pieśń śpiewano podczas pożegnania zmarłego w domu. Zatem św. Józef w moim wyobrażeniu z dzieciństwa był świętym od pogrzebu, a pogrzeb to smutna uroczystość. I tak postrzegałam Jego osobę przez wiele lat.
Moje patrzenie na św. Józefa z biegiem lat uległo zmianie, kiedy w mojej rodzinnej miejscowości – Pustkowie została utworzona nowa parafia pod wezwaniem św. Józefa Rzemieślnika. Szczególnym dniem modlitwy za wstawiennictwem św. Józefa była środa. Z czasem zaczęłam odkrywać tego Świętego, jak kogoś bardzo bliskiego, zwłaszcza dlatego, że jest patronem ludzi trudzących się przy ciężkiej pracy.
W nowopowstałej parafii dużo modliliśmy się za przyczyną św. Józefa, szczególnie w intencji budującego się kościoła, aby św. Józef czuwał nad bezpieczeństwem w pracach budowlanych wznoszonej świątyni. Moja modlitwa w tej intencji była bardzo intensywna, gdyż mój tato często w tych pracach pomagał. Tak po ludzku czasami był we mnie lęk, aby nic mu się nie stało i po pracy zdrowy wrócił do domu.
Duży wpływ na rozwój mojego nabożeństwa do św. Józefa miał ks. Józef Hamiga – pierwszy proboszcz rodzinnej parafii. Jego gorliwa i ufna modlitwa do św. Józefa stawała się wielką zachętą dla parafian.
s. M. Benita – 35 lat w Zgromadzeniu