Żyjemy w świecie, w którym dotyka nas ogromny kryzys wierności. Zauważamy to w naszych środowiskach rodzinnych, miejscach pracy. Doświadczamy, jak trudno być wiernym zobowiązaniom płynącym z sakramentu małżeństwa, dostrzegamy trudności w wypełnianiu sakramentu kapłaństwa, a także w ślubowanych radach ewangelicznych. Współczesna cywilizacja to czas wszystkiego na chwilę, na próbę, bez zobowiązań. Tymczasem Bóg ofiarował się nam na zawsze i On jeden jest wierny i wytrwały w miłości do końca. Ofiarował się nam i nieustannie zaprasza nas do oddania Jemu wszystkiego, czyli nas samych. Wbrew temu, co dziś głosi nam świat wytrwałość i wierność Bogu są darem, który nadal inspiruje. W wielu miejscach w Polsce i na świecie są domy, gdzie osoby konsekrowane codziennie robią to samo: modlą się za świat, idą do świata i wracają do swoich wspólnot, aby być ze sobą i Panem, dla którego żyją, poruszają się i są. Można powiedzieć, że ciągle robią to samo, tylko z tą różnicą, że z miłością do Jezusa. I jak dużo wspólnot zakonnych, jak dużo osób robiących „to samo”, to historia każdej z nich jest inna. Historia powołania to konkretna osoba i działanie Boga w jej życiu, a życie zakonne jest owocem miłości Boga i miłości do Boga.
Życie konsekrowane posiada trzy ważne elementy: pierwszym jest KONSEKRACJA, czyli poświęcenie na wyłączność, oddanie się Bogu przez złożone śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Drugim elementem jest MISJA, czyli CHARYZMAT, a trzecim jest ŻYCIE WE WSPÓLNOCIE.
Od ponad 170 lat Siostry Służebniczki tworzą Zgromadzenie zakonne, które powołane jest do oddawania chwały Bogu i do konkretnej misji. Ale na początku jest wybór i konsekracja, która sięga korzeniami sakramentu chrztu świętego, pełniej go wyrażając. Konsekracja, czyli złożone śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa pomagają przemieniać codziennie podejmowaną pracę w misję. Charyzmat jest darem Ducha Świętego, który wypełniamy we wspólnocie, natomiast życie wspólne jest elementem życia konsekrowanego.
Słowo Boże mówi nam: „Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich.” (1 Kor 12, 4-6) Co nas łączy? Ofiarowanie. Ofiarowanie naszego życia Bogu? Owszem, ale nade wszystko to, że On pierwszy ofiarował się nam i zaprasza, abyśmy odpowiedziały tym samym.
Zapraszam do wsłuchania się w różne historie powołania sióstr oraz radość z bycia osobą konsekrowaną:
Radość konsekracji
Akurat w tym roku mija już 50 lat od dnia, w którym rozpoczęłam pierwszy etap drogi życia zakonnego – dla mnie wspaniałej, bo przeżywanej z Jezusem i pod opieką Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Nie znaczy to jednak, że zawsze owa wędrówka była łatwa, a niebo nade mną było bez chmur.
Pobożność maryjną wyniosłam z domu rodzinnego i od dzieciństwa modlę się do Maryi. Tak się złożyło, że do klasztoru przyjechałam w święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. Opatrzność Boża tak pokierowała losami mojego powołania, że realizuję je w Zgromadzeniu Sióstr Służebniczek, któremu patronuje Maryja Niepokalana.
Maryja jest moją Przewodniczką na drodze życia konsekrowanego. Wprawdzie już od 1997 roku 2 lutego obchodzimy w Kościele Światowy Dzień Życia Konsekrowanego, ale ja od dzieciństwa łączę ten dzień ze świętem Matki Bożej Gromnicznej. Pamiętam jak w domu rodzinnym gromnica była zawsze wystawiana do okna, gdy zbliżała się burza… A gdy w moim sercu też szalała „burza”, gdy szukałam, pytałam, wahałam się, co wybrać wśród tylu dróg– chodziłam często do Maryi – do Matki Bożej Nieustającej Pomocy w kościele św. Kazimierza w Nowym Sączu. Tam wpatrując się w Jej zatroskane oblicze, uczestnicząc w nowennie, rozpoznawałam Boże zaproszenie. Chociaż początkowo wydawało mi się, że jest ono kierowane do kogoś innego, to jednak natarczywość owego wołania w duszy tak mnie niepokoiła, że postanowiłam spróbować. Dołączyłam do grupy kilkunastu dziewcząt, które już zdecydowały się nieco wcześniej i w domu generalnym w Dębicy, jako postulantki, stawiały pierwsze kroki na tej drodze. Razem wzrastałyśmy w rozeznawaniu powołania do życia zakonnego. Już dwie z nich Jezus powołał do Siebie: s. Magdalenę i s. Cecylianę, moje rodaczki i serdeczne przyjaciółki!
A ja… z każdym dniem coraz bardziej dostrzegam, że wierność jest owocem Ducha Świętego. Rozważam w sercu, że to Bóg angażował się w obronę mojego powołania, bo „jest Bogiem wiernym i nigdy nie zawodzi”. Otrzymałam od Boga dar wierności i dzięki temu mogę przeżywać radość wytrwałości. Zanim pochyliłam się nad kolejnymi stronicami Wytycznych Kongregacji Watykańskiej ds. Życia Konsekrowanego, już sam tytuł był dla mnie inspirujący. W szczerości serca mogę powiedzieć, patrząc z perspektywy owych 50 lat od wstąpienia do Zgromadzenia, że mam w sercu „radość wytrwałości”, która jest pochodną otrzymanego od Boga „daru wierności”. Kolejne etapy realizacji powołania służebniczki, niezależnie od powierzanej mi misji do wypełnienia, coraz bardziej uświadamiały mi, że to nie ja wybrałam Jezusa, ale to ON pierwszy mnie umiłował, „spojrzał na mnie z miłością” i wzbudził w sercu pragnienie podążania za Nim. Im bardziej doświadczałam swojej słabości, małości, kruchości egzystencji, tym więcej pociągała mnie Jego łaska, a w sercu rodził się pokój, że „znalazłam swoje miejsce na ziemi i w Kościele”, powtarzając za moją ulubioną świętą Teresą od Dzieciątka Jezus. Lubię śpiewać i modlić się słowami: „Radość, moja mała przyjaciółka, idzie ze mną przez świat, (…) Radość, którą dał mi mój Pan!” Lata szybko upływają, a ja coraz silniej odczuwam, że „w NIM żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Bliskie są dla mnie słowa psalmisty: „łaska i wierność spotkają się ze sobą”. To z łaski Bożej jestem tym, kim jestem.
s. M. Halina Rosiek
Powołanie zakonne – Śluby – Konsekracja = Dar – Zadanie – Tajemnica
Dlaczego mnie wybrał? Dlaczego chciał właśnie mnie? Na pewno nie dlatego, że byłam najlepsza czy najbardziej godna; nie dlatego, że miałam wiarę większą od innych… Nic z tych rzeczy! A jednak! W szkole podstawowej moja koleżanka na pierwszej stronie w zeszycie do religii miała słowa, które bardzo dokładnie pamiętam i przypominam sobie, że wtedy zupełnie nie mogłam ich zrozumieć, a jednak zapisały się bardzo mocno w moim sercu. Oto one: „Panie, znałeś mnie, a jednak powołałeś. Weź mnie, jaką jestem, uczyń, jaką chcesz!” Wtedy brzmiały jakby w obcym języku, którego nie umiałam sobie przetłumaczyć. Dzisiaj są rzeczywistością, którą żyję każdego dnia. Ta Miłość przyszła tak nagle i z taką siłą, że nie umiałam się Jej oprzeć. Trudno słowami opisać to, co działo się w sercu młodej, bardzo młodej, bo niespełna 15-letniej dziewczyny. Ogarnęła mnie całą; moje życie, moje plany na przyszłość, ludzkie marzenia i ambicje. Wszystko się pozmieniało! To była wielka Łaska!
TO JEST WIELKA ŁASKA – doświadczenie ogromu miłosierdzia, które nieustannie zalewa moje życie. Mam w głowie słowa piosenki. Wydają się takie zwyczajne, prawie banalne, ale fakt, że pamiętam je po tylu latach dowodzi, jak prawdziwe i realne było to, co wówczas przeżywałam:
„Szukałam, pytałam, wahałam się, co wybrać wśród wielu dróg.
Aż nagle, aż nagle zatrzymał mnie mój wierny Przyjaciel – mój Bóg!
Zapytał czy zechcę pokochać Go i dzielić z Nim radość i trud
i w zamian swą miłość darował mi mój wierny Przyjaciel, mój Bóg!
I odtąd promienny jest każdy dzień i niebo nade mną bez chmur,
Bo zawsze, bo zawsze jest blisko mnie mój wierny Przyjaciel, mój Bóg!
Pytacie mnie, czemu uśmiecham się i minę promienną mam,
Bo wierzę, bo wierzę, że kocha mnie mój wierny Przyjaciel, mój Pan!”
Wstąpiłam do Zgromadzenia tydzień przed 15. urodzinami.
Dzisiaj to brzmi jak prehistoria.
Złożyłam śluby po ukończeniu 18. roku życia.
Od 30 lat jestem SZCZĘŚLIWĄ SIOSTRĄ ZAKONNĄ.
Tyle pięknych doświadczeń, tylu ludzi, tyle historii; tyle też duchowych zmagań.
ZAWSZE ZE ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE JESTEM KOCHANA!
To On rozpala moje serce. On mnie zna. Wie, jaka jestem i nie przestaje mnie kochać.
Mogę tylko prosić: „Uczyń mnie, jaką chcesz!”
Osobną historią byłoby opowiadanie o tym, jak wielkim darem dla mnie jest BYĆ SŁUŻEBNICZKĄ. Być w Jej szkole – w szkole Maryi – Tej, która była Wzorem dla naszego Ojca Założyciela. Bł. Edmund Bojanowski zachwycił mnie – nastoletnią dziewczynę chcącą być nauczycielką, z zaledwie budzącym się w sercu zachwytem nad językiem polskim i historią. Człowiek świecki, który połączył w sobie, a może jeszcze inaczej, w którym Bóg połączył w jedno to wszystko, co dla mnie było takie drogie: miłość do Boga i Jego Matki z miłością do Ojczyzny, jej historii, do drugiego człowieka… Wszystko w ogromniej prostocie…
s. M. Barbara Żydek
Radość konsekracji
Kiedy myślę o radości to na myśl przychodzi mi wiele powodów, by ją wyrażać, a jednym z nich jest właśnie konsekracja, którą jak Bóg pozwoli będzie mi dane głębiej przeżywać w ślubach wieczystych. W konsekracji pierwszym powodem do radości jest dla mnie spojrzenie Jezusa, którym jak pierwszych uczniów obdarzył także i mnie. Dostrzegł mnie w maleńkiej wiosce, w której do tej pory nie było żadnego powołania zakonnego i wybrał, choć znalazłoby się kilka bardziej odpowiednich osób. Na myśl przychodzi mi tu historia namaszczenia Dawida na króla. Prorok Samuel szukał wybrańca Bożego wśród synów Jessego i zwracał uwagę na wysoki wzrost, na siłę… Bóg natomiast nie patrzy tak, jak patrzy człowiek. Kolejnym powodem mojej radości jest fakt, że Bóg wraz ze słowami ,,Pójdź za Mną” obdarzył mnie nieskończoną miłością i to już uprzednio, zanim usłyszał moje TAK, jak mówi Pismo Święte ,,Chrystus umarł za nas, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami”.
Wychodząc od tego obdarowania – dochodzę do momentu mojej konsekracji, a mianowicie oddania życia Bogu. Bóg zaprosił mnie do takiego sposobu życia, a w codzienności uzdalnia do kroczenia Jego drogami. Radość wypływająca z konsekracji jest inna, niż daje świat. Nie jest łatwa i związana z przyjemnością, choć bywają i takie chwile. To radość, która wypełnia mnie od środka i sięga głęboko mojego serca. Mogłabym porównać ją do górskiej wędrówki i zdobywania szczytów. Wchodząc na tę drogę muszę mierzyć się z wysiłkiem, ze zmaganiem z samą sobą, aby każdego dnia oddawać w konsekracji moje życie kawałek po kawałku. Wiem jednak, że celem, czyli tym szczytem jest zjednoczenie z moim Oblubieńcem, Jego Miłość i Obecność. Czasem jest właśnie tak, że chcąc uszczęśliwić mojego Oblubieńca, moje szczęście znajduję jakby po drodze – dla mnie właśnie jest to ta radość konsekracji. Oddając, nie tracę, a kochając wiem, że nigdy mi tej miłości nie zabraknie.
s. M. Anna Gołdyn
„(…), aby radość moja w Was była i aby radość Wasza była pełna” – /J 15, 11/
To świadomość Bożego umiłowania i wybrania jest dla mnie pierwszym źródłem tej wewnętrznej radości serca, która towarzyszy mi pośród mojej zakonnej codzienności.
To właśnie w prozie życia, bez zbędnego splendoru, pośród zwyczajnych szarych dni, czasem zabieganych, pełnych rozmaitych posług i czekających mnie zadań, a czasem spokojnie płynących, rodzi się radość, która nadaje sens temu wszystkiemu, co robię i czego się podejmuję… To poczucie głębokiego sensu życia i istnienia, które poprzez wiarę odnajduję w Stwórcy Życia, które kiedyś się rozpoczęło i kiedyś się na tej ziemi zakończy.
To radość życia oddanego Bogu, a tak naprawdę ciągle na nowo oddawanego. Im więcej z własnych rąk wypuszczam, im więcej daję się prowadzić, im więcej ufam Bogu, a mniej polegam na sobie, tym więcej radości serca, pogody ducha i wewnętrznego pokoju.
Radość ciągłego powstawania z upadków…
Radość ciągłego nawracania się do Pana…
Radość, bo Pan prowadzi…
Radość, bo Pan jest pośród nas…
Radość wspólnie przeżywanej drogi razem z moimi siostrami…
Radość wspólnego spoglądania w jednym kierunku…
Tym właśnie dla mnie jest RADOŚĆ KONSEKRACJI.
s. M. Małgorzata Kieraś
Wierność powołaniu daje radość z konsekracji. Radość z konsekracji wypływa z tego, że wiem, iż jestem na swoim miejscu. Radością, która daje życie jest nieustanne odnawianie myśli bł. Edmunda Bojanowskiego i czerpanie z doświadczenia i historii Sióstr Poprzedniczek. Liturgia Święta Ofiarowania Pańskiego podkreśla wartość światła – osoby konsekrowane we współczesnym świecie mają właśnie spełniać rolę światła. Dobrze określił to bł. Edmund mówiąc: „Każda dobra dusza jest, jako świeca, która sam się spala a innym przyświeca”.
s. M. Katarzyna Szulc