Każdy z nas został do czegoś konkretnego powołany, wybrany czy zaproszony. Mamy szczególne predyspozycje, aby być lekarzem, nauczycielem i to też nazywamy powołaniem. Bóg każdemu przygotował drogę jego szczęścia i spełnienia. Drogę, gdzie pomimo różnych trudności, mniejszych czy większych, będzie miał pokój w sercu i pewność, że – TAK – TO MOJA DROGA, MOJE POWOŁANIE. Największe trudności mamy jednak z odkryciem tego danego nam szczęścia. Napotykamy wiele przeszkód, bo dzisiejszy świat nie sprzyja temu, aby pozwolić się prowadzić Komuś. Od najmłodszych lat obecny człowiek jest wychowywany do tego, by realizować siebie czyli to samorealizacja dominuje i nakręca pewną spiralę. Więcej wiedzieć, więcej zdobyć, więcej osiągnąć, nawet za cenę porzucenia wiary i wyznawanych wartości. To chwilowe szczęście, bo ciągle jest niedosyt i szukanie nowych wrażeń. Ale czy to oznacza, że Bóg przestał wzbudzać w sercach pragnienie oddania się Jemu na służbę? Nie! Pan cały czas zaprasza, wzywa i mówi Pójdź za Mną, Daj mi pić. Do tego, aby dać odpowiedź, aby usłyszeć zaproszenie potrzeba zdecydować się na CISZĘ – SAMOTNOŚĆ – ADORACJĘ – ROZMOWĘ – SAKRAMENTY.
Dlatego zapraszamy na dni ciszy, spotkanie ze Bożym Słowem i spotkanie ze swoimi pragnieniami serca, czyli na rekolekcje rozeznania powołania.
Zapraszam do poznania s. Marii która długo szukała swojego miejsca w życiu…dziś przygotowuje się do złożenia ślubów i pragnie żyć maryjnym charyzmatem Służebniczek…
„To wielka łaska, że Ona doprowadziła mnie aż tutaj. Jako dziecko modliłam się do Niej, ubierałam kwiatami dla Niej ołtarzyki, ale tak naprawdę nie wiedziałam, Kim Ona jest. Zdawała mi się tak obca, zbyt idealna.
Pamiętam dobrze pewien dzień – to była środa. Wyczerpana, bez sił, bez nadziei leżałam na podłodze w pokoju i jedna myśl, która kazała mi wstać: ,,Dziś środa Nowenna do Matki Bożej Nieustającej pomocy”.
Potem moment spowiedzi, kiedy wszystko wyznałam, całe zło i gest kapłana – przytulenie. Świat się wtedy zatrzymał. Doświadczyłam na sobie, że gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska. Bóg ciągle o mnie walczył. Posłużył się nawet moją 6-letnią chrześnicą. Jej pytanie: ,,Czy ty ciociu chcesz się w ogóle poślubić?”. To było to, czego szukałam i przed czym uciekałam. Poznając Maryję zobaczyłam w Niej Kobietę odważną i pełną ufności. Taką zapragnęłam też być.
Już nie muszę zarabiać na miłość, mogę być sobą, nie muszę być idealna, bo jestem kochana cała z moim grzechem i z moją słabością. I Chwała Panu!” /s. Maria nowicjuszka II roku/