– 205 rocznica urodzin bł. Edmunda Bojanowskiego.
Jaki był 14 listopada 1814 roku? Dla niektórych dzień jak co dzień. Polska pod zaborami, dużo niepokoju… Szary, jesienny, zwyczajny dzień… Jednak nie dla wszystkich. Dla rodziny Bojanowskich z Grabonoga pod Gostyniem to dzień przepełniony nadzieją i radością, ponieważ przyszedł na świat syn. Życie pokazało, że te narodziny nie były bezcelowe, ale jak ziarno, które musi wcześniej obumrzeć, aby rosnąć i wydać owoce, tak życie Edmunda było naznaczone cierpieniem – obumieraniem, które pomagało zostawić siebie, aby zobaczyć drugiego człowieka i z otwartą dłonią wyjść mu naprzeciw. Bł. Edmund Bojanowski stał się tym ziarnem, które wyrosło na piękne drzewo o mocnych gałęziach oraz wydało i nadal wydaje owoce, a w cieniu jego czterech mocnych gałęzi Służebniczek szukają schronienia dzieci, młodzież, a także chorzy, samotni, ubodzy… Obumieranie było wpisane w jego życie już od najmłodszych lat. Choroba, kiedy miał 4 lata zaufanie najbliższych, że tylko w Bogu i Matce Najświętszej nadzieja. Choroba i cierpienie zaważyły na całym życiu bł. Edmunda. Otrzymując dar cudownego uzdrowienia sprawił, że już na zawsze związał swoje życie z Matką Bożą. Być może niejednokrotnie jako młodzieniec czy dorosły mężczyzna wracał myślami przed cudowną Pietę w Świętogórskim Sanktuarium i do tego wydarzenia opowiadanego przez jego Matkę. To właśnie ona złożyła życie małego Edmunda w ręce Maryi ufając, że Ta wyprosi dar zdrowia dla jej syna.
Przygotowanie do Powstania Listopadowego i ogromne pragnienie walki o Polskę, to lata młodzieńcze bł. Edmunda. Dlaczego o tym mowa? Bo to kolejne obumieranie w życiu młodego człowieka. Nie mógł iść walczyć w Powstaniu, choć bardzo tego pragnął. W takim klimacie walki o Polskę. Zdaje się, że to musiało być trudne, żeby pozostać w domu, gdy inni walczą o odzyskanie upragnionej wolności. To kolejne obumieranie ziarna rzuconego przez Opatrzność na wielkopolską ziemię. Ale dzięki pozostaniu w domu przyszło światło, że można inaczej służyć Polsce. Ogromną rolę w życiu Edmunda odegrali kapłani – wychowawcy, którzy pomogli mu odkryć, że można też służyć talentami, jakimi obdarzył nas Bóg. Pierwsze literackie sukcesy, to czas edukacji na Uniwersytecie we Wrocławiu. Ważny etap życiu, kiedy można realizować swoje młodzieńcze pasje, zawierać przyjaźnie, poznawać nowe osób, które w późniejszym czasie miały niemały wpływa na jego dalsze życie. Choroba i śmierć obojga rodziców to kolejne obumieranie. Wiara w Boga od początku życia była dla Edmunda jak i jego najbliższych najpewniejszą ostają nie tylko w trudnościach, ale i w codziennym życiu. W chwilach po ludzku beznadziejnych przychodził do świątyni, aby ofiarowywać Bogu swoje zbolałe serce. Przychodził każdego dnia, bo wierzył, że nie jest w stanie żyć bez Chrystusa, Kościoła i Sakramentów. W kościele był wcześnie rano, aby Matce Bożej zawierzać nowy dzień i wszystko to, co w tym dniu miało Go spotkać. Z Eucharystii czerpał siłę do życia. Żył Ewangelią. Słuchając jej podczas Mszy świętej, rozważał w sercu i starał się żyć według Słów Jezusa. Usłyszane Słowo odnosił do swojego życia. W sytuacji jakiej dane było mu żyć starał się dostrzegać potrzebującego, czy to chleba, czy modlitwy, czy dobrego słowa. I tak stał się siewcą dobra. Lubił czytać i dlatego prenumerował czasopisma, aby później nimi się dzielić. Kiedy powstawało Zgromadzenie Służebniczek można było dostrzec głębszy sens obumierania. Kłopotów nie ubywało, a wręcz przeciwnie, było ich więcej, ale ochrona dziecka i troska o rodzinę stawały się większym motorem podejmowanych wysiłków niż osamotnienie, pomówienia, czy opatrznie rozumienie jego szczerych chęci. Tak postępuje człowiek dobrze ugruntowany w wierze, który pozwala Bogu kierować w swoim życiu. Ewangelia i troska o formację osobistą oraz powierzonych dzieci stała się podstawą do napisania Reguły dla Służebniczek, które już w samej nazwie mają być podobne do Maryi Służebnicy Pańskiej. Z tego malutkiego ziarna przez lata urosło drzewo, którego gałęzie tworzą dziś cztery autonomiczne Zgromadzenia Służebniczek. Dziś, kiedy wspominamy 205 rocznicę urodzin bł. Edmunda Bojanowskiego – Serdecznie Dobrego Człowieka, trzeba przede wszystkim dziękować za dar jego życia. On nieustannie nas inspiruje. Był mężem modlitwy i nadal uczy nas, że to ona ma być pierwsza przed podejmowanymi zadaniami, których zawsze było, jest i będzie bardzo dużo. Był czcicielem Matki Bożej i Jej wiernym dzieckiem. Uczy nas miłości do Maryi jednocześnie pokazując, jak w innych wzbudzać miłość i nabożeństwa do Tej, bez Której trudno byłoby nam żyć na świecie. Bł. Edmund był obrońcą wiary świętej, wychowawcą dzieci i młodzieży, opiekunem rodzin – i właśnie tego nas uczy. Stać na straży wartości chrześcijańskich pełniąc posługę wobec tych wśród których żyjemy Bł. Edmund w swoim postępowaniu zawsze był przejrzysty. Stał na straży ochrony życia ochrony życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci.
W listopadowe dni, kiedy częściej myślimy o przemijaniu, warto sięgnąć po Dzienniki, Korespondencje i Notatki pozostawione przez bł. Edmunda Bojanowskiego. Dziś mamy do nich dostęp i możemy nieustannie zgłębiać jego duchowość oraz odkrywać charyzmat służby. Bł. Edmund zostawił nam przykład, jak w codziennym, nie łatwym życiu rozeznawać znaki czasu, troszczyć się o życie modlitwy oraz dbać o pogłębioną więź z Bogiem i drugim człowiekiem.
14 listopada 2019 roku, bez względu na pogodę, dla czcicieli bł. Edmunda będzie to dzień radości, wdzięczności, a może i jakiegoś prezentu dla Błogosławionego…
Teraz jest czas dla nas, aby stawać się darem dla innych na wzór jednoczącego wokół dobra bł. Edmunda Bojanowskiego.
s.M. Katarzyna Szulc