Ostatnio zastanawiam się, dlaczego dziś tylu ludzi odchodzi zasmuconych, kiedy słyszy od Jezusa taką odpowiedź: „Jednego Ci brakuje. Idź sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”– /Mk 10, 21/.
Pytam, więc na modlitwie: Panie, dlaczego? Przecież chcesz ich dobra. Przychodzą do Ciebie, bo pragną czegoś więcej i nadal, jak ten człowiek z Ewangelii, odchodzą zasmuceni. Nie znamy historii tego młodzieńca, jak go nazywa Ewangelia. Może za kilka dni przyszedł ponownie i stał się Twoim uczniem?
Rzeczywistość, w jakiej przychodzi nam żyć pokazuje, że bardziej lansuje się to, co krótkoterminowe, jednorazowe, szybkie. Mamy według logiki świata być wszechstronni, samodzielni, zabezpieczeni na wszystko, tylko nie na wieczność. I chcemy czy nie takie myślenie zamieszkuje w nas, w naszych środowiskach. Tak jest, ale to nie znaczy, że ja mam tak myśleć. Jezus, który przyszedł na świat był wbrew wszelkim logikom, a Ci, którzy Go naprawdę spotkali w swoim życiu i doświadczyli, że On żyje, gotowi są pójść za Nim. Tak było, np. z Marią Magdaleną, która sponiewierana przez grzech i jego konsekwencje, odrzucana przez ludzi, kiedy na swojej drodze spotyka Jezusa i Jego pełne miłości spojrzenie zaczyna doświadczać procesu uzdrawiania serca. To na pewno było bardzo trudne i bolało, ale kto z nas chorował ten wie, że czasem trzeba zadać ból, aby zacząć zdrowieć. Człowiek, kiedy czuje się kochany jest w stanie podnieść się z każdego upadku, bo wie, że jest ktoś, komu na nim zależy, dla kogo jest ważny, kto go przyjmuje z całą historią jego życia. Potrzeba tylko czasu.
Powracam do mojej refleksji: Dlaczego odchodzą zasmuceni? Bo wydaje mi się, że w swojej historii nie spotkali żyjącego Jezusa. Skupieni na uczuciach, które są zmienne, zapominają, że tylko miłość jest trwała. Jezus dziś tak samo jak kiedyś przechodzi, zaprasza, powołuje. Również dziś do Niego przychodzą Ci, którzy pytają o życie wieczne, ale mają swoją wizję doskonałości, a kiedy słyszą, że czegoś im brakuje to odchodzą, bo bogactwa, jakimi są dziś zabezpieczenia, relacje, przyzwyczajenia czy stabilizacja nie pozwalają im sprzedać wszystkiego i pójść za Mistrzem.
Panie, przyprowadzam dziś do Ciebie wszystkich, którzy Cię szukają, którzy chcą czegoś więcej w swoim życiu. Przyprowadzam też tych, którzy nie wierzą, że ich kochasz . Daj mi, proszę, spojrzenie pełne miłości, abym w ich historii i w swojej także potrafiła dostrzec Twoje miłosierne oblicze.