Pierwsza połowa stycznia za nami. Kiedy rozpoczynał się Nowy Rok dzieliłam się moim pragnieniem, aby każdy dzień przeżywać w duchu wdzięczności i zachęcałam też do „dziennika wdzięczności”. Dziś chcę się z Wami podzielić się pewną stałą praktyką codziennej modlitwy. Zapewniam, że nie jest ona zarezerwowana tylko dla sióstr czy kapłanów. To codzienny rachunek sumienia. Dla wielu z nas rachunek sumienia kojarzy się z przygotowaniem do spowiedzi świętej i jest też jednym z jej warunków. Ja natomiast pragnę zaproponować ignacjański rachunek sumienia. On nie tyle przygotowuje do spowiedzi, ale może pomóc w przeżywaniu codzienności.
Ignacjański rachunek sumienia jest przede wszystkim modlitwą. Codzienność przebiega nam bardzo szybko, często spontanicznie. Wiele osób uważa, że bez spontaniczności nie ma życia. Rachunek sumienia nie jest sposobem na uzdrawianie siebie, ani nie jest metodą samodoskonalenia. Jest modlitwą i odkryciem wdzięczności i zależności od Boga.
Wdzięczność – to pierwszy moment codziennego ignacjańskiego rachunku sumienia. Przejść dzień i krok po kroku stawać przed Bogiem z wdzięcznym sercem. Ten moment modlitwy jest szalenie ważny. Bóg jest dobry i uczę się widzieć Jego dobroć. Bardzo nam potrzeba hojności w dziękowaniu.
Kolejnym krokiem jest prośba o Boże światło, aby w świetle wiary spojrzeć na to, co miało miejsce w danym dniu. Proszę o światło, ponieważ chcę patrzeć oczami Jezusa, a nie swoimi. Celem jest doświadczenie zależności od Boga, bo wszystko, co nas spotyka jest łaską.
Trzecim krokiem w ignacjańskim rachunku sumienia jest przypomnienie sobie minionego dnia. „Przejść godzina po godzinie”, aby poznać swoje myśli, uczucia, słowa i czyny. Celem podstawowym jest tu spojrzenie w świetle wiary na to, co miało miejsce od ostatniego rachunku sumienia. To swoiste badanie wnętrza i wyciąganie wniosków ze swojego życia w konkretnym dniu.
Stanięcie w świetle Miłosierdzia Bożego to czwarty punkt codziennej modlitwy rachunkiem sumienia. Ten punkt daje nam fundament bezpieczeństwa, że do Boga zawsze mogę wrócić. Przyglądać się czy nie ma we mnie złości na siebie, a jeżeli jest to oznacza, że chcę zmieniać się sam. A przecież mam stawać się dzieckiem przed Bogiem.
Patrzę na to, co się odbyło i na to, co jeszcze przede mną, zatrzymując się na tym, z czym chcę iść w przyszłość. To moment zawierzenia. Końcową część codziennego rachunku sumienia można określić słowami św. Pawła: „zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną” (Flp 3, 13).
Z całego serca zachęcam Was do kwadransa dla Boga i dla siebie, ponieważ codzienny rachunek sumienia jest przede wszystkim spotkaniem, które pozwala iść z nadzieją w przyszłość. Zacznij już dziś, a zobaczysz trwałe owoce w swoim życiu. Również zachęcam do pogłębiania tego tematu, bo odpowiedniej literatury jest bardzo dużo.