Dla człowieka wierzącego nie ma żadnych przypadków, wszystko, co dzieje się w jego życiu pochodzi z planu i z zrządzenia Bożej Opatrzności, przewidziane i dokładnie zaplanowane przez Boga – Stwórcę, albowiem z Bożych rąk wyszliśmy i kiedyś w Boże ręce powrócimy. I tak jak Jezus był bezpieczny w kochających dłoniach ziemskiego ojca, swojego opiekuna – św. Józefa, tak również czuję się ja. Dlatego dzielę się doświadczeniem niesamowitej interwencji Boga, który sprawił, że dla mnie ten rok i obchodzona w tym roku Uroczystość Świętego Józefa jest darem, szczególną łaską, związaną z przeżywaniem moich urodzin w Roku, w którym Papież Franciszek ogłosił Rok Świętego Józefa z okazji przypadającej 150 rocznicy ogłoszenia Go Patronem Kościoła Powszechnego. Bóg tak chciał i sprawił, że przyszłam na świat właśnie 19 marca 1971 roku w samą Uroczystość św. Józefa. Jest to dla mnie wielkie wyróżnienie, wielki zaszczyt. Po mojej babci Józi otrzymałam drugie imię – Józefa, jestem Beata – Józefa. W obecnym roku, w dniu 19 marca przypadają moje okrągłe 50-te urodziny. I to właśnie w roku, który Papież Franciszek szczególnie poświęcił św. Józefowi. Co za zrządzenie Bożej Opatrzności!
Jest to niesamowite. Czy można wymarzyć sobie piękniejszy urodzinowy prezent?
Od samego początku w moim domu św. Józef miał szczególne miejsce i to nie tylko przez dzień moich urodzin, ale również przez to, że w mojej rodzinie mam dużo wujków o tym imieniu, np. obok mojej jeszcze żyjącej babci Józi, mój ojciec chrzestny to też Józef, ojcowie chrzestni mojej siostry i mojego brata też Józefowie, tylko ojciec chrzestny mojej siostry już nie żyje. Dlatego odkąd sięgam pamięcią zawsze w mojej rodzinie Uroczystość ku czci św. Józefa była obchodzona dostojnie. Podkreślało się ten wyjątkowy dzień pośród wszystkich dni Wielkiego Postu. To tak, jakby ta Uroczystość „przerywała” Wielki Post. Pod słowem „przerywała” kryło się choćby to, że wtedy spotykaliśmy się wszyscy razem na Mszy Świętej, a potem była uczta imieninowa, no i moja urodzinowa, która wyrażała się choćby przez to, że wtedy było lepsze jedzenie, np. mięso, bo u nas przez czas Wielkiego Postu na co dzień nie jadło się mięsa, tylko w niedziele, a posiłki były raczej takie skromniejsze. Pamiętam, że o to bardzo dbali moi dziadkowie. Po dzień dzisiejszy moja mama każdemu z nas – dzieciom w dniu urodzin zamawia Mszę świętą. Ja zawsze chlubiłam się tym, że moja intencja Mszy Świętej nieraz była w sam dzień św. Józefa. Mam szczęście, bo w tym roku również moja mama zamówiła Mszę św. za mnie i będzie ona odprawiana w dniu 19 marca. I tak jak 50 lat temu, kiedy się urodziłam był piątek, tak w tym roku to również będzie piątek. Bardzo sobie to przez całe moje życie cenię, że z okazji urodzin mama nadal za mnie zamawia Msze św.
To właśnie moi dziadkowie, a potem i rodzice zaszczepili we mnie wielkie nabożeństwo do św. Józefa. Moja babcia praktykowała nabożeństwo pierwszych śród, ja na początku pamiętam nie mogłam tego wszystkiego pojąć, poskładać, bo u nas środy to było szczególne nabożeństwo do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Słynne środowe nowenny są po dzień dzisiejszy. Jak jeździłam do babci Józi, to tłumaczyła mi, że Matka Boża przecież była w parze z Józefem, co tu może być dla mnie niejasnego, przecież się pogodzą razem. Trochę to trwało, jak zaczęłam to pojmować. I było tak, że jak byłam w domu to pierwszeństwo w środy u mnie miała Matka Boża, a gdy byłam u babci to miał św. Józef. W moim domu z dzieciństwa pamiętam, że praktykowało się u nas nabożeństwo 7-miu niedziel przed Uroczystością św. Józefa. Wtedy zawsze odmawialiśmy litanię do tego Świętego i jakie tam babcia miała swoje modlitewki. Zawsze dziadkowie i rodzice zachęcali nas i uczyli, aby przy pracy wzywać wstawiennictwa i orędownictwa św. Józefa. A prac choćby na roli nie brakowało. Wstawiennictwo św. Józefa towarzyszyło mi przez cały czas szkolnej nauki i domowych obowiązków. Zawsze mówiłam, że jestem Józefowa i gdy czasem podaję swoją datę urodzenia, to nieraz ktoś zwróci na nią uwagę, że w święto św. Józefa, to cieszę się wtedy i w sercu dziękuję za ten dzień. Przez całe czas mojego życia i posługiwania doświadczam wielkiej pomocy i orędownictwa mojego Świętego Patrona. Wiele Mu zawdzięczam, że On za mną się wstawia, pomaga mi rozwiązywać różne trudne sytuacje i zawsze Go pytam: „Mój Święty Patronie, co Ty byś zrobił na moim miejscu, przyjdź mi z pomocą”. I przychodzi. Jakże by mogło być inaczej? Tak bardzo trafnie w moim życiu realizuje się ta pieśń do św. Józefa: „Szczęśliwy, kto sobie patrona Józefa ma za opiekuna. Niechaj się niczego nie bo, bo Św. Józef przy nim stoi, nie zginie”. Jestem szczęśliwa i to podwójnie, bo moje imię Beata (beatus – znaczy szczęśliwa, błogosławiona) i również to, że mam Józefa za patrona. Szczególnie przez Jego wstawiennictwo modlę się o dobrą śmierć. Dzisiaj mając przed oczyma tego Świętego Patrona nie mogę nie wspomnieć tej prawdy, że tak jak w życiu św. Józefa Bóg przygotowywał Go do konkretnego zadania w dziele historii zbawienia i kierował Go w ten sposób, by stał się zdolny do jego wykonania, tak i mnie kiedyś Bóg powołując do podjęcia drogi życia poświęconemu Jemu i drugiemu człowiekowi, uzdolnił do tego, abym była w stanie wiernie wykonać powierzone mi zadanie.
s. M. Beata Popieluch – 28 lat w Zgromadzeniu