Kiedy nasz kraj wyszedł z kryzysu politycznego, o bardzo głębokich konsekwencjach ekonomicznych, szczególnie dla tych z nas, którzy żyją z codziennej pracy bez stałej pensji, widzieliśmy tylko w wiadomościach, że w Chinach i w krajach Europy dzieje się coś bardzo poważnego i niepokojącego. Niestety nasze władze nie podjęły odpowiednich środków ostrożności, zaraza pojawiła się w naszym kraju już z etykietą – Pandemia (Covid-19).
Dotarło do nas coś, czego nigdy sobie nie wyobrażaliśmy, a tym bardziej, że nigdy nie doświadczyliśmy kwarantanny w naszym życiu. Widziałem przerażonych ludzi, desperacko chcących zaopatrywać się w żywność. Do tej pory takie sceny miały miejsce tylko w ośrodkach górniczych, wiele lat temu, podczas zamachu stanu. Niestety, nie widziałem solidarności wśród wielu ludzi tak zamożnych, że stać ich było, by wykupić cały sklep. Często nie pozostawiali nic innym, też potrzebującym.
Z błogosławieństwem Bożym postanowiliśmy przeżywać kwarantannę z całą rodziną, z moimi dziećmi, z wnuczką. Mieliśmy tę możliwość, po długim już czasie, by usiąść wspólnie przy stole do śniadania, obiadu, kolacji, wszyscy razem i opowiadać różne historie z naszego życia. Oczywiście jest też czas na zwyczajne zajęcia. Za tym wszystkim tęskniłem już od dawna. Ponieważ każdy miał wiele swojej codziennej pracy, wiec tylko w sobotę lub niedzielę byliśmy w domu. Można więc powiedzieć, że kwarantanna zjednoczyła nas w dobrym tego słowa znaczeniu. Podejmujemy wspólne decyzje, planujemy razem, zastanawiamy się, jak przetrwać, ponieważ kwarantanna pochłonęła nasze oszczędności. Są to sytuacje i problemy przeżywane wspólnie.
W czasie tej ostrej kwarantanny zdaliśmy sobie sprawę, że najgorsze, co nam przyszło przeżywać, to świadomość, że wszyscy żyjemy w środku pandemii, jesteśmy kilka kroków od klasztoru, w którym mieszkają siostry Służebniczki i nie możemy się spotkać, porozmawiać, szukać pomocy. Wszystko dokonuje się w sposób wirtualny, a to nie to samo… Łączy nas i bardzo pomaga modlitwa za siebie nawzajem. Dzielimy się naszymi troskami i problemami z członkami Rodziny bł. Edmunda i to nam daje siłę.
W naszym sąsiedztwie, bardzo blisko domu, zaczęli się pojawiać nosiciele Covid-19. Odczuwamy więc wiele bólu i bezradności. Przeżywamy trudne chwile, gdy nasi sąsiedzi opuszczają nas, odchodzą do Pana codziennie (w sumie do tej pory 11 osób z naszej ulicy!). Widzimy wielu ludzi zalęknionych, wystraszonych, ale wychodzą, by na ulicy sprzedawać swoje produkty i aby tak zarobić na codzienne potrzeby. Nie jesteśmy pewni, co będzie z nami za dwa tygodnie, za miesiąc. Składamy nasze życie w rękach Bożej Opatrzności i ufamy bezgranicznie Panu.
W tym trudnym czasie jak echo powracają w moim sercu słowa św. Jana Pawła II „Nie lękajcie się, otwórzcie na oścież drzwi Jezusowi”.
Miłość Boga nigdy się nie kończy, Jego Miłosierdzie trwa wiecznie, odnawia się każdego ranka. Bóg jest naszą siłą.
Mój Ojcze, jestem w Twoich rękach. Zrób ze mną co chcesz. Za wszystko, co mnie spotyka, dziękuję.
Niech wstawiennictwo błogosławionego Edmunda Bojanowskiego i naszej Królowej i Matki nas chroni. Amen.
Walter Patzi